W gościnie u Magdy Gessler

Nie lubię Warszawy... właściwie- nie lubiłam. Odkąd tam studiuję zmieniłam o niej zdanie. Na uczelni poznałam dziewczynę, z którą się zaprzyjaźniłam i to właśnie dzięki Niej i jej mężowi spojrzałam na Warszawę z innej perspektywy. W ostatni weekend, dzięki uprzejmości i gościnności Państwa K., mogliśmy poznać Warszawę rownież od kulinarnej strony. Rozpoczęliśmy w piątek...

1. Pierwszym miejscem w jakie pojechaliśmy była restauracja "Thank God It`s Friday"

Zamówiliśmy 3 dania:
- zupę cebulową z grzanką pod zapieczoną warstwą pysznego sera. Polecam, choć była nieco za słona, ale według mnie wszystkie smaki współgrały ze sobą. No i ten ser...
- spicy chicken quesadillas- danie składa się z dwóch niewielkich pikatnych quesadillas ze świeżymi warzywami (czerwoną cebulą, sałatą lodową). Smaczne, ale nie powalające. Danie podzieliłyśmy na pół, więc gdyby nie zupa mogłabym się nie najeść :)
- cheeseburger z prawdziwym, grubym wołowym burgerem, panierowanym serem i warzywami, dodatkowo frytki
- klasyczny burger z sosem BBQ - mój narzeczony był zachwycony do tego stopnia, że mówił o nim jeszcze w niedzielę rano :)


2. Następnego dnia, po domowym obiedzie, poszliśmy do kawiarni "Same Fusy"

Zamówiliśmy:
- kawę jawa- smaczna, słodka, bananowa mrożona kawa
- kawę kokosową- smaczna, słodka mrożona kawa kokosowa
- czekoladę na zimno z lodami i bitą śmietaną- niesmaczna, gorzka czekolada z gałką lodów i dziwną, kwaśną bitą śmietaną. Rozwiewając Wasze wątpliwości- tak, to ja właśnie zamówiłam tą czekoladę :)

3. Po "Samych Fusach" przyszła pora na słynną bułkę z pieczarkami z budki, która znajduje się dosłownie 30m od wspomnianej kawiarni. Bułeczka była chrupiąca, gorąca i pyszna :)

4. Następnym i w mojej opinii głównym punktem naszej kulinarnej wycieczki była restauracja Magdy Gessler "U Fukiera"

Pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre. Gości wita średnio przyjemny pan, który wygląda na selekcjonera. Pytamy o stolik dla 4 osób, robi łaskawą minę i patrzy w zeszyt zastanawiając się, czy jest coś wolnego. Idziemy za nim, wchodzimy do dużej sali (zakladka wnętrza na stronie restauracji), która jest prawie pusta, pewnie dlatego ten pan tyle się zastanawiał. Bąka coś pod nosem, że możemy usiąść tam...-ale gdzie? Już go nie było, by dopytać. Siadamy przy komodzie. Stół jest zastawiony po brzegi kieliszkami, talerzykami, kwiatami, świeczkami, serwetkami itd. W całym pomieszczeniu jest mnóstwo przedmiotów: luster, lusterek, czajniczków, wazonów, obrazów, świeczników itp. Taki pewnie był zamysł, ale według mnie za dużo tego wszystkiego. Dostajemy menu wielkości prawie A3, jestem poirytowana, bo jak niby mam je obejrzeć, skoro nie mam gdzie go położyć? :) Miły kelner pyta nas czy podać nam kartę win i zabiera kieliszki. W karcie dań wszystko jest droższe średnio trzy razy od cen innych restauracji. Sztywna atmosfera oraz perspektywa wydania tu fortuny wzbudza w nas wątpliwość czy zostać, jednak pozostajemy i zamawiamy:

- flaki po warszawsku- są tak pieprzne, że ciężko zjeść mały talerz.
- barszcz czerwony z pasztecikiem- jest w mojej opinii za słodki, ale pewnie taki miał być ;) ja wolę, aby potrawy wytrawne pozostawały wytrawne.
- tatar wołowy po polsku- rewelacja! Najlepszy tatar jaki w życiu jadłam. Świeże mięso wołowe podane z musztardą, cebulą, żółtkiem, kiszonym ogórkiem, marynowanym grzybkiem, cząstką cytryny. Jestem zachwycona. Kiedy wracam do niego pamięcią od razu robię się głodna :)
- na przystawkę otrzymujemy po kromce słodkiego i białego chleba oraz serek ze szczypiorkiem- niesmaczne i za mało wyszukane jak na ten poziom restauracji.

Poza panem-selekcjonerem obsługa była świetna- uprzejma, szybka i pomocna. Do rachunku doliczono 10zł napiwku.

5. Przed samym wyjazdem chciałam pokazać narzeczonemu mój ulubiony fast-food czyli "SubWay"

Ich kanapki są tak rewelacyjne, że każdy inny popularny fast-food się chowa. Przy komponowaniu kanapki mamy 4 rodzaje pieczywa do wyboru, kilka rodzajów mięs (np. pieczona wołowina, kurczak teriyaki itd.), tuńczyka, ser i warzywa. Ja wybrałam pieczywo z parmezanem i oregano, pieczoną wołowinę, podwójny ser (w tym momencie kanapka trafia na minutę do pieca, by ser się rozpuścił), proszę o wszystkie warzywa łączni z ostrymi, marynowanymi papryczkami oraz wybieram sos ziołowy i... jestem w siódmym niebie. Na deser biorę 2 przepyszne ciastka. Mój narzeczony, który informował mnie przed wejściem, że jest najedzony zjadł dwie kanapki :) Polecam wsyzstkim sie tych knajp, to naprawdę smaczne i zdrowe jedzenie.

6. Ostatnim punktem przed odjazdem jest "Coffee Heaven"

Zamówiłyśmy:

- Cappucino z bitą śmietaną
- Mocha z bitą śmietaną

Przyjemne miejsce z ogródkiem prawie pod samym Pałacem Kultury, niedaleko SubWay`a.

 
coffe heaven



Odwiedzanie tych wszystkich knajp było dla mnie bardzo ważne i bardzo ciekawe, ale największe wrażenie wywarło na mnie Muzeum Powstania Warszawskiego, choć wiem, że to nie temat na kulinarny blog. Polecam wszystkim odwiedzenie tego magicznego miejsca i poświęcenia mu kilku godzin. Mam nadzieję wrócić tam pod koniec września, by móc zobaczyć więcej.

Dziękuję Państwu K. za gościnę i niezapomniane kulinarne doznania :)

Komentarze

  1. z wielką ciekawością przeczytałam "odcinek" z wizytą u M. Gessler, świetnie się czyta, bardzo mi się podobają komentarze i staram się zaglądac za każdym razem na Pani blog, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. nienazarty.blog.pl30 sierpnia 2011 02:51

    Dziękuję bardzo! Staram się codziennie coś wpisywać, więc zapraszam ponownie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty