Makaronowe muszle nadziewane kurczakiem z sosem pomidorowym i serem lazur
Wow! Kolejna pyszność, która wyszła zupełnie spontanicznie. Smaki łączyłam na czuja i wyszło naprawdę przepysznie. Farsz został mi z przygotowywanych wczoraj coxinhas, a nie lubię, gdy coś się marnuje, więc powstało coś takiego :) Gdy powiedziałam Mężowi, że na obiad zrobię muszle nadziewane tym farszem- milczał, nie wierząc, że to będzie dobre, a teraz zachwala i bierze 3. dokładkę ;)
Składniki:
Muszle podgotowałam w osolonej wodzie około 10 minut (na moim opakowaniu nie było napisanego czasu, więc robiłam to na oko, wiedząc, że w piekarniku, w połączeniu z sosem jeszcze "dojdzie"), odcedziłam i ułożyłam w wysmarowanym oliwą naczyniu żaroodpornym. Cebulkę podsmażyłam z czosnkiem, dodałam puszkę pomidorów oraz pół szklanki wody po gotowanym makaronie, by było więcej płynu, przyprawiłam solą i pieprzem. Muszle nadziałam farszem, tak by w każdej było mniej więcej po równo (u mnie nie były uzupełnione po brzegi), zalałam sosem pomidorowym, wlewając go do każdej muszli, a następnie na wszystkich ułożyłam pokrojony w kostkę lazur. Wszystko przykryłam folią aluminiową, by makaron dochodził w oparach sosu i wstawiłam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Po 15-20 minutach, gdy makaron wyraźnie spęczniał, zdjęłam folię i włączyłam termoobieg. Piekłam jeszcze 5 minut. Jeśli muszle nie są przykryte całkowicie sosem, to nie ma co przedłużać pieczenia bez przykrycia, zwłaszcza z termoobiegiem, bo makaron się zeschnie i nie będzie zbyt przyjemny w jedzeniu ;) W związku z tym, że makaron gotowałam na oko, był nieco niedogotowany, ale wolę taki, niż rozgotowaną mamałygę ;) I to tyle! Było naprawdę pysznie :)
Składniki:
- ok. 20 dużych muszli makaronowych
- puszka pomidorów w puszce
- pół cebuli pokrojonej w kostkę
- 2 ząbki czosnku posiekane
- sól, pieprz
- farsz jak na coxinhas, czyli w skrócie: podsmażona cebulka z ugotowanym kurczakiem, przyprawiona na ostro, wymieszana z serkiem śniadaniowym.
- ok. 100g sera lazur lub feta, gorgonzola, mozzarella, parmezanu itp.
Muszle podgotowałam w osolonej wodzie około 10 minut (na moim opakowaniu nie było napisanego czasu, więc robiłam to na oko, wiedząc, że w piekarniku, w połączeniu z sosem jeszcze "dojdzie"), odcedziłam i ułożyłam w wysmarowanym oliwą naczyniu żaroodpornym. Cebulkę podsmażyłam z czosnkiem, dodałam puszkę pomidorów oraz pół szklanki wody po gotowanym makaronie, by było więcej płynu, przyprawiłam solą i pieprzem. Muszle nadziałam farszem, tak by w każdej było mniej więcej po równo (u mnie nie były uzupełnione po brzegi), zalałam sosem pomidorowym, wlewając go do każdej muszli, a następnie na wszystkich ułożyłam pokrojony w kostkę lazur. Wszystko przykryłam folią aluminiową, by makaron dochodził w oparach sosu i wstawiłam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Po 15-20 minutach, gdy makaron wyraźnie spęczniał, zdjęłam folię i włączyłam termoobieg. Piekłam jeszcze 5 minut. Jeśli muszle nie są przykryte całkowicie sosem, to nie ma co przedłużać pieczenia bez przykrycia, zwłaszcza z termoobiegiem, bo makaron się zeschnie i nie będzie zbyt przyjemny w jedzeniu ;) W związku z tym, że makaron gotowałam na oko, był nieco niedogotowany, ale wolę taki, niż rozgotowaną mamałygę ;) I to tyle! Było naprawdę pysznie :)
Uwielbiam wszelkie dania z makaronem, więc już mi ślinka cieknie na sam widok!
OdpowiedzUsuńmuszli, litości: muszli nie muszel. Możecie usunąć ten wpis, tylko poprawcie proszę.
OdpowiedzUsuńSzok! Sama jestem zdziwiona, że tak napisałam :) Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawione :)
OdpowiedzUsuń