Kapusta kiszona w domu
Leżała i leżała... Szkoda byłoby ją zmarnować! Wpadł mi w ręce bardzo prosty przepis.
Kapusta? Jest!
Marchewka? Jest!
Sól? Jest!
No to robimy!
Kapustę poszatkowałam w szatkownicy i zważyłam- było 1,5 kg. 5 niedużych marchewek starłam na dużych oczkach i dodałam do kapusty. Dodałam 150 g soli i mieszałam, ściskałam, by puściła soki. Najlepiej jest utłuc ją drewnianą łyżką, układając warstwami i przesypując dużymi szczyptami soli. Gnieść warstwa po warstwie, by puściła jak najwięcej soku. Garnek z taką mieszanką ustawiłam w ciepłym, ciemnym miejscu (u mnie róg szafki w kuchni), na kapustę położyłam talerzyk, na to kamień, pieluchę tetrową i cegłę. Codziennie odkrywam i ubijam drewnianym tłuczkiem i mieszam, by uwolnić gazy. Czwartego dnia, mam w planach przełożyć ją do litrowych słoików i prawdopodobnie spasteryzuję, jeśli w ogóle dotrwa.... ;)
Kapusta? Jest!
Marchewka? Jest!
Sól? Jest!
No to robimy!
Kapustę poszatkowałam w szatkownicy i zważyłam- było 1,5 kg. 5 niedużych marchewek starłam na dużych oczkach i dodałam do kapusty. Dodałam 150 g soli i mieszałam, ściskałam, by puściła soki. Najlepiej jest utłuc ją drewnianą łyżką, układając warstwami i przesypując dużymi szczyptami soli. Gnieść warstwa po warstwie, by puściła jak najwięcej soku. Garnek z taką mieszanką ustawiłam w ciepłym, ciemnym miejscu (u mnie róg szafki w kuchni), na kapustę położyłam talerzyk, na to kamień, pieluchę tetrową i cegłę. Codziennie odkrywam i ubijam drewnianym tłuczkiem i mieszam, by uwolnić gazy. Czwartego dnia, mam w planach przełożyć ją do litrowych słoików i prawdopodobnie spasteryzuję, jeśli w ogóle dotrwa.... ;)

Komentarze
Prześlij komentarz