7 Street w Olsztynie
No i w końcu mamy w Olsztynie knajpę w amerykańskim stylu! :) Od dawna brakowało miejsca, w którym można byłoby zjeść dobrego burgera z dużą ilością 100% wołowiny i dodatkami.
Wchodząc do środka od razu rzucił mi się w oczy wystrój knajpy- w iście amerykańskim stylu. Kraciaste obrusy, pikowane kanapy przy stołach, amerykańskie symbole na ścianach. Usiedliśmy przy jednym ze stołów i poddaliśmy się lekturze dość obszernego menu. Można wybierać spośród 12 propozycji burgerów, w tym jeden z nich waży około kilograma i to właśnie on był podstawowym składnikiem konkursu, o którym za chwilę napiszę. Zdecydowaliśmy się na Hellfire Chilli Burger i 2 kanapki: King Size z podwójną porcją panierowanego kurczaka i klasycznego cheesburgera. Zanim jednak zajęliśmy się konsumpcją otrzymaliśmy przystawkę, czyli 3 pyszne panierowane skrzydełka i krążki panierowanej cebuli. To tylko pobudziło nasz apetyt :)



Porcje naprawdę zacne :) Nawet mały cheesburger był 2 razy większy od tego w McDonald`s i dużo smaczniejszy, a kosztował 4,98zł. Kanapkę King Size, którą widzicie po lewej stronie trzeba było jeść na 2 razy :) Odpowiednia wielkość na męski żołądek, ale przy damskim trzeba się było napracować ;) Porcja kurczaka była naprawdę podwójna, nie to co w niektórych tego typu knajpach - jeden kawałek ma wystarczyć.
Hellfire chilli burger nie wypalał podniebienia, a tego oczekiwaliśmy. Dla mnie ostrość była odpowiednia, ale dla mojego Męża- mało! :) On lubi ostrość wyciskającą łzy z oczu ;)
Bardzo smakowały nam też frytki, mimo, że grube, to chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku. Naprawdę pyszne. Do tego na stołach stoją butelki z ketchupem Heinz, jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym. Używaliśmy do woli :) Wszystko oczywiście popite schłodzoną coca-colą stanowiło perfekcyjną całość :)
Porównywałam burgery do McDonald`s, ale porównam też do Ravioli Street, w której też serwują ten przysmak. Niestety, w Ravioli cała kanapka była tak sucha, że kleiła mi się w ustach jak krówka ciągutka. Tu odpowiednia ilość dodatków pozwoliła uniknąć. Było naprawdę smacznie i przyjemnie, bo w 7 Street grał wtedy koncert zespół R.O.C, umilając nam wizytę.
Lekko odetchnęliśmy i zamówiliśmy jeszcze Kubełek Kierownika z wiaderkiem ćwiartek ziemniaków oraz sosem barbecue. Pałki (udka) kurczaka były pikantne, a piersi i skrzydełka idealnie soczyste i chrupiące. Dodatek sosu barbecue cudownie uzupełniał smaki :)
W trakcie, gdy zajadaliśmy się kubełkiem dzielni panowie brali udział w niełatwym konkursie 7 Street Burger Master. Polegał on na jak najszybszym zjedzeniu ważącego około kilograma burgera. Uczestnicy obierali różne taktyki: najpierw kotlet, potem bułka, najpierw góra, potem dół, albo wszystko na raz :) Nie zgadniecie kto wygrał... Amerykanin! :) Czas 3 minuty 13 sekund był lepszy o około 40 sekund od poprzedniego zwycięzcy, bodajże z Zabrza. Szkoda, że do konkursu nie stawiła się żadna kobieta, byłoby na co popatrzeć :D



Na deser (a co będziemy sobie żałować!) zjedliśmy po gorącej szarlotce pełnej jabłek z lodami i bitą śmietaną.

Spędziliśmy naprawdę miłe chwile i zamierzamy wrócić tam niebawem, by znów zjeść pysznego burgera lub soczyste piersi z kurczaka. Jeśli będziecie mieli okazję zajrzeć do 7 Street to nie zastanawiajcie się ani chwili :)

Wchodząc do środka od razu rzucił mi się w oczy wystrój knajpy- w iście amerykańskim stylu. Kraciaste obrusy, pikowane kanapy przy stołach, amerykańskie symbole na ścianach. Usiedliśmy przy jednym ze stołów i poddaliśmy się lekturze dość obszernego menu. Można wybierać spośród 12 propozycji burgerów, w tym jeden z nich waży około kilograma i to właśnie on był podstawowym składnikiem konkursu, o którym za chwilę napiszę. Zdecydowaliśmy się na Hellfire Chilli Burger i 2 kanapki: King Size z podwójną porcją panierowanego kurczaka i klasycznego cheesburgera. Zanim jednak zajęliśmy się konsumpcją otrzymaliśmy przystawkę, czyli 3 pyszne panierowane skrzydełka i krążki panierowanej cebuli. To tylko pobudziło nasz apetyt :)
Hellfire chilli burger nie wypalał podniebienia, a tego oczekiwaliśmy. Dla mnie ostrość była odpowiednia, ale dla mojego Męża- mało! :) On lubi ostrość wyciskającą łzy z oczu ;)
Bardzo smakowały nam też frytki, mimo, że grube, to chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku. Naprawdę pyszne. Do tego na stołach stoją butelki z ketchupem Heinz, jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym. Używaliśmy do woli :) Wszystko oczywiście popite schłodzoną coca-colą stanowiło perfekcyjną całość :)
Porównywałam burgery do McDonald`s, ale porównam też do Ravioli Street, w której też serwują ten przysmak. Niestety, w Ravioli cała kanapka była tak sucha, że kleiła mi się w ustach jak krówka ciągutka. Tu odpowiednia ilość dodatków pozwoliła uniknąć. Było naprawdę smacznie i przyjemnie, bo w 7 Street grał wtedy koncert zespół R.O.C, umilając nam wizytę.
Lekko odetchnęliśmy i zamówiliśmy jeszcze Kubełek Kierownika z wiaderkiem ćwiartek ziemniaków oraz sosem barbecue. Pałki (udka) kurczaka były pikantne, a piersi i skrzydełka idealnie soczyste i chrupiące. Dodatek sosu barbecue cudownie uzupełniał smaki :)
W trakcie, gdy zajadaliśmy się kubełkiem dzielni panowie brali udział w niełatwym konkursie 7 Street Burger Master. Polegał on na jak najszybszym zjedzeniu ważącego około kilograma burgera. Uczestnicy obierali różne taktyki: najpierw kotlet, potem bułka, najpierw góra, potem dół, albo wszystko na raz :) Nie zgadniecie kto wygrał... Amerykanin! :) Czas 3 minuty 13 sekund był lepszy o około 40 sekund od poprzedniego zwycięzcy, bodajże z Zabrza. Szkoda, że do konkursu nie stawiła się żadna kobieta, byłoby na co popatrzeć :D
Na deser (a co będziemy sobie żałować!) zjedliśmy po gorącej szarlotce pełnej jabłek z lodami i bitą śmietaną.
Spędziliśmy naprawdę miłe chwile i zamierzamy wrócić tam niebawem, by znów zjeść pysznego burgera lub soczyste piersi z kurczaka. Jeśli będziecie mieli okazję zajrzeć do 7 Street to nie zastanawiajcie się ani chwili :)
A ja polecam hamburgery z Wartburgera. Można zakosztować w Kortowie na plaży. PYCHA!!!
OdpowiedzUsuńNie zgadzam sie z opinia. W Ravioli burgery duuuzo lepsze... Klimat też. Muzyka spoko.
OdpowiedzUsuń